Z lekką desperacją, po wchłonięciu ciasta dyniowego przez ówczesnych domowników i z myślą, że zaraz przybędą kolejni domownicy, stwierdziłam, że trzeba coś wykombinować na szybko, sprawnie i słodko najlepiej. Niestety gdyby tak było, zrobiłabym babkę marmurkową i nie przejmowałabym się. Niestety, bo mój zmysł eksperymentatorski stwierdził, że się odezwie. Powstało więc ciasto zakalcowe, które nie posiada tego specyficznego posmaku przypadkowego zakalca, który co ciekawe pewne osoby lubią.
Co potrzebujemy:
Duży jogurt naturalny
2 szklanki mąki (+ jedna łyżka na później)
1 szklanka cukru
2 jajka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka cukru waniliowego
1 niepełna łyżka kakao
1 łyżeczka cynamonu
Co robimy:
Oddzielamy białka od żółtek. Białka ubijamy na sztywną pianę i odstawiamy (nie, nie opadnie). Żółtka ucieramy z cukrem, dodajemy jogurt i przesianą mąkę. Miksujemy. Dodajemy proszek do pieczenia i cukier waniliowy. Ciasto mieszamy z pianą i dzielimy je na dwie części. Do jednej dodajemy kakao i cynamon, do drugiej 1 łyżkę mąki. Do przygotowanej foremki (ale nie keksowej, najlepiej okrągłej o średnicy 24 cm lub małej kwadratowej) wlewamy ciasto - najpierw białe, na nie brązowe.
Pieczemy w 180 stopniach ok. 50 min.
Ciasto idealne do kawy (ok, jako kawiara, uważam że wszystkie ciasta pasują do kawy), wciśnięcia się w fotel i odpłynięcia. No i Sinatra na dodatek (+córka jego)